Powód mojej długiej nieobecności jest bardzo prosty wiele
się teraz w moim życiu dzieje.
Po pierwsze
Jeśli chodzi o Kubusia po licznych wizytach u lekarza definitywnie
zdiagnozowano u niego AUTYZM ATYPOWY. Na początku myślałam że to koniec, byłam
załamana. Dopiero po przeczytaniu wielu książek, artykułów wiem że to nie jest
aż tak źle. Dzięki odpowiedniej terapii i diecie można zminimalizować skutki
tej choroby. Aktualnie jesteśmy w trakcie zmiany sposobu żywienia . Wyklinowałam
z diety Kubusia (również swojej) całej chemii i cukrów złożonych . Dzięki temu
widzę już dużą zmianę w zachowaniu mojej małej żabki. Jest mniej agresywny,
powoli więcej mówi.
Dodatkowo od 17 lutego Kubuś widuje się z terapeutką, cztery
razy w tygodniu .
Również dopiekłam
sprawy związanej z orzeczeniem o niepełnosprawności. Kubuś uzyskał pierwszą grupę, dzięki czemu otrzymałam
świadczenie pielęgnacyjne na razie na rok. Przez co w tym czasie nie muszę się martwić o środki do
życia. Kolejną kwestią jest to że udało mi się załatwić kształcenie specjalne w
Tczewskim przedszkolu specjalnym. Od 3 marca moja żabka wreszcie pójdzie do
przedszkola. Nawet nie wiecie jak się cieszę z tego faktu.
Od 9:00 do 14:00 będę maiła chwilę odpoczynku przez co
zregeneruję siły do dalszej walki.
Po drugie
Mam wrażenie że ciąży nade mną klątwa pierwszych świąt. Chodzi o to że
rozstałam się z M.
Po siedmiu latach związku wiem że nie jest on odpowiednim
partnerem dla mnie i ludzie (szczególnie mężczyźni) się nie zmieniają. Po tym
jak M znalazł pracę w ogóle mi nie pomagał w domu, po pracy wracał do domu,
siadał przed komputerem i grał w durne gry. Nie bawił się w ogóle z Kubusiem,
kiedy prosiłam go by się nim zajął nie zwracał na niego uwagi, przez co Kubuś bardziej
porysował ściany. Różne rzeczy wymagające naprawy omijał szerokim łukiem,
ciągle również szukał wymówki by ich nie naprawiać. Moja złość coraz bardziej
rosła, bo poco mi takie „kalesony”. Bo facetem nie mogę go nazwać. Dopiero
przed świętami przegiął pałę, zostawił mnie samą i chorą , i pojechał do domu
do mamusi. W tym roku sama robiłam
wszystko, dla całej 6 osobowej rodziny.
Przecież nie tylko robiłam potrawy na wigilijną kolację ale również po trochę by każdy z członków rodziny mógł
zabrać ze sobą do domu. Tylko dzięki odpowiedniemu planowaniu i organizacji
wszystko poszło według planu i nie umarłam.
M zdecydował się wrócić dopiero 29 grudnia i uparł się że
pojedziemy na cudownego sylwestra z Polsatem. Nie dość że wrócił po kilku
głębszych to jeszcze nie interesowało go to że nie mamy kasy, ani gdzie się
zatrzymać a ja na dodatek byłam chora. Tego było już za wiele, tego samego dnia
go spakowałam i wyrzuciłam z domu. Od tego czasu się nie kontaktujemy.
Teraz niestety mam większe wymagania wobec partnera, a M ich
nie spełniał.
Po trzecie
Od września kontynuuję naukę, tym razem w szkole wyższej. Z
początku planowałam pójść na filologię japońską, jednak z powodu odległości
uczelni muszę zrezygnować. Bardzo żałuję bo był by to wymarzony kierunek dla
mnie. Po przesłaniu ksero mojego świadectwa itd. otrzymałam informację że
dostała bym się nawet na dzienne jednak niestety na tą chwilę spasuję. Pomyślę
o tym za kilka lat, bo na pewno nie rezygnuję całkowicie. Aktualnie znalazłam
uczelnię wyższą w Tczewie. Kierunek który wybrałam Zarządzanie
i inżynieria produkcji specjalizacja Bezpieczeństwo i Higiena pracy. Oczywiście
wiecie jak to działa.
Podsumowując ten
niesamowicie długi wywód jest szansa na trochę lepsze życie w najbliższym
czasie, chociaż nie chcę zapeszyć bo za rogu może „wyskoczyć przeciwnik którego
tak łatwo nie pokonam”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz