Moja kochana Niiedoskonala, jeśli choć czasami
zaglądasz na mojego bloga, BŁAGAM daj mi znać co u Ciebie. Napisz do mnie choć krótką wiadomość. Możesz mi nie uwierzyć, ale mam Cię w serduszku i mam nadzieję że wszystko u Ciebie w porządku.
niedziela, 31 sierpnia 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
Czy mężczyźni naprawdę kochają zołzy?
Mam pytanie do wszystkich
zajętych pań, mężatek itp. Czy mężczyźni naprawdę lubią wredne kobiety?
Pewnie zastanawiacie się skąd to pytanie. Wynikło
ono z prostej przyczyny, wizyty mojej kumpelki. K o której pisałam już wiele
razy, podczas jej ostatniej gościny
opowiadała mi jak flirtuje z klientami (pracuje w handlu). Przez cały czas
próbowała udowodnić jak to faceci ją podrywają kiedy ona jest dla nich po
prostu bardzo wredna. Ja nie potrafiłam bym powiedzieć do klienta , biznesmena
pod krawatem ,”rozluźniamy poślady „ bądź jaki kolwiek tekst w tym stylu.
Nigdy nie flirtuję z mężczyzną jeśli
nie jestem nim zainteresowana, a już w szczególności gdy się z kimś spotykam, a K ma partnera (!). Moi byli
partnerzy ( z którymi się nadal przyjaźnię) twierdzą że jestem idealnym
materiałem na żonę. Nie wiem czy mają rację.Może wynika to z faktu że mam zasadę „
traktuj mężczyznę tak jak chciałabyś by inna kobieta traktowała twojego
syna” chociaż wiem że niewiele osób ją wyznaje. Dlatego też nie jestem wredna, nigdy
nie zdarzyło mi się wyśmiać faceta który poprosił mnie o numer telefonu. Jeśli
nie byłam zainteresowana znajomością po prostu mówiłam że już mam mężczyznę
swojego życia i na dodatek sama go urodziłam.
Dlatego proszę odpowiedzcie mi
czy trzeba być wredotą by znaleźć męża?
Mała
anegdotka z mojego życia:
Podczas remontu pomagałam mojemu
wujkowi, który jest budowlańcem, szlifowałam ściany i robiłam inne drobne
prace. Mój wujek patrzy na mnie i mówi:
- Wiesz Emilka, Ty będziesz naprawdę
dobrą żoną, ja to widzę po tym jak ty szlifujesz ściany.
niedziela, 24 sierpnia 2014
Randka w Parku Ruchomych Dinozaurów
O tym że nie chcę
na stałe zostać samotną matką to na pewno wiecie. Bo któż chce być sam resztę
życia? Jako że jestem typową domatorką i nie chodzę po lokalach ani dyskotekach
postanowiłam założyć konto na portalu randkowym. Zachęcona wymownymi reklamami
i opinią innych użytkowniczek wybrałam portal sympatia.pl. Po pewnym czasie
odezwał się do mnie J. Samotny (!!) ojciec dwójki dzieci. Już na pierwszej
randce dowiedziałam się o tym ze musiał wziąć pod opiekę dzieci bo jego była
żona to alkoholiczka która zdradzała go z innymi mężczyznami. Dowiedziałam się
również że ma córeczkę Żanetke oraz syna Filipa w wieku siedmiu i sześciu lat. Na
początku byłam owym kandydatem zauroczona, moje miękkie serduszko się odezwało.
Bo czy jest coś bardziej wzruszającego jak samotny ojciec?
Jednak im dalej w las tym dowiadywałam się
coraz bardziej podejrzanych rzeczy. Kiedy mieliśmy zapoznać ze sobą nasze
dzieci on przyszedł tylko z Żanetą twierdząc że Filip z dziadkami w domu czeka
na ich mamę. Następnie tego samego dnia dowiedziałam się że matka porwała
małego. Pomimo że zna on adres zamieszkania byłej żony (która ponoć ma
ograniczone prawa rodzicielskie) nie pojechał po małego. Złożył jedynie
zawiadomienie na policji o porwaniu. Aby
rozweselić Żanetkę brakiem brata w domu postanowił zabrać nas na wycieczkę do
Parku Ruchomych Dinozaurów w Malborku. Nie powiem dla Kubusia zabawa była
przednia, jednak ja zauważyłam dziwne
zachowanie małej. Pierwszy raz w życiu widziałam tak rozpieszczoną
siedmiolatkę. Mała nie liczyła się dosłownie z nikim, dyrygowała J jak jakąś
zabawką, mną również rządziła. Najgorsze było to że innych miała głęboko gdzieś
każdy miał zachowywać się tak jak ona sobie życzyła. Kiedy J starał się jej
postawić wyżywała się na Kubusiu i na mnie robiąc wszystko byśmy się źle
poczuli. Wracając do domu miałam przed oczami jak mną dyryguje w przypadku
jeśli postanowili byśmy związać się na stałe i zamieszkali byśmy razem. Widziałam już oczami wyobraźni
jak J staje wyłącznie po stronie swoich dzieci mając głęboko gdzieś moją żabkę.
Ta randka przeważyła na mojej decyzji o dalszych spotkaniach, a raczej ich braku .
Jednak wszystkim bardzo gorąco
polecam owy DinoPark . Jest tam wiele gatunków tych gadów które się ruszają i wydają dźwięki a nawet plują
wodą, dodatkowo karuzela, kino, małe muzeum, małe zoo, oraz plac zabaw na którym można wykopać szkielet dinozaura co więcej można nawet
niektóre z dinozaurów ujeżdżać. Jestem pewna że jeszcze raz wybierzemy się tam
z Kubusiem tym razem bez rozpieszczonej księżniczki.
film użytkownika youtube michalkamin
Dodam jedynie adres tego miejsca http://www.dinopark.malbork.pl/ ul. Toruńska 61, 82-200 Malbork
wtorek, 19 sierpnia 2014
Jaką chcesz być mamą?
Dziś podczas wizyty mojej
przyjaciółki, wypłynął pomiędzy nami dość nietypowy temat:
Jak wyobrażam/łam swoje macierzyństwo?
W moim przypadku wyobrażenia
rozbiegły się z rzeczywistością z wiadomych przyczyn. Choć nie do końca jest to
prawdą, bo zawsze planowałam wspólne zabawy, szycie dla Kubusia zabawek,
kostiumów na bal przebierańców, pieczenie ciasteczek, albo robienie zabawnych kanapek. A wszystko to
robię .Dla mnie na pierwszym miejscu zawsze będzie moje dziecko,
praca i nauka miały być jedynie miłym dodatkiem.
Natomiast
wyobrażenia mojej przyjaciółki są zgoła inne. Jej opis to mama w ciągłym biegu,
z laptopem i smartfonem w ręku. Pracująca, aby było ją stać na nowoczesny wózek
( wiecie taki fotelik i wózek w jednym, by łatwo było go wpakować do samochodu)
Przez ten opis
zrobiło mi się strasznie głupio. Bo ja podniecam się foremkami do wycinania
ciastek, zamiast nowym typem smartfonu.
W geście cichej obrony swojego wzorca powiedziałam
-Słoneczko, ale wiesz trzeba wyjść z dzieckiem np. do
piaskownicy ?
-Tak, wiem ale będę brała ze sobą laptopa - wiesz by coś
robić.
Pomimo że jesteśmy równolatkami często czuję się od niej gorsza, mniej fajna i etc. W duchu głęboko modlę się że jednak znajdą się ludzie,którzy docenią moją skromną "kwokowatość" i brak postępu.
Muszę się też pochwalić nowymi uszystkami. Zestawem pani doktor, w którego skład wchodzi: ciśnieniomierz,gips,termometr,strzykawkę,plastry na rzep (w małej torebeczce z serduszkiem),stetoskop oraz torbę lekarską
Zestaw trafił do córeczki jednej z pań przedszkolanek Kubusia (oczywiście Kubuś ma swój własny zestaw)
A oto Kubusia pierwszy "kostium", przedszkolanki poprosiły by dzieci przyszły ubrane po prostu na zielono, jednak ja nie mogłam się powstrzymać i dodałam coś od siebie :-)
niedziela, 17 sierpnia 2014
Jak się żyje z dzieckiem chorym na autyzm?
W niedzielę po obiedzie
tak jak zwykle mamy w zwyczaju poszliśmy na spacer. Jedyną różnicą zaburzającą
naszą rutynę było to że spotkaliśmy moją koleżankę .Chodziłam z nią do klasy w
liceum oraz studiowałam (przez pół roku jak wiecie) w GWSH na kierunku pedagogika
wychowawczo –opiekuńcza. Po wymianie podstawowych grzeczności spytała mnie:
-Jak się wychowuje dziecko chore na autyzm?
Zdziwiłam się ,bo nikt wcześniej nie zadał mi takiego
pytania. Jedyne co mogłam odpowiedzieć
-Tak jak „normalne”
dziecko.
Po tym rozstałyśmy się i każda poszła w swoją stronę.
Całą drogę
powrotną jednak zastanawiałam się nad swoją odpowiedzią. Niestety nie wiem jak wychowuje się „normalne”
dziecko. No właśnie norma, czym jest norma w stosunku do zachowania dziecka? Przecież
Kubuś nie jest nienormalny, jest po prostu inny. Komunikuje się inny sposób, bawi się inaczej. To go czyni
wyjątkowym, a nie nienormalnym dzieckiem.
Na pewno inaczej
wygląda dzień Kubusia, jak i w innym
sposób się z nim porozumiewam. Porozumiewam się z nim za pomocą Makatona, czyli
systemu znaków i symboli. Nasz dzień składa się z rytuałów, stałych pór
posiłków. Bawię się z nim inaczej, nasze zabawy są odzwierciedleniem terapii
behawioralnej. Podpatruję terapeutkę Kubusia i powtarzam jej sposoby. Jednak
nie odbiega to od normy.
Wiedza na temat
AUTYZMU w naszym społeczeństwie jest naprawdę niewielka. Jednak cóż się dziwić,
ja sama nie znałam tak dobrze tej choroby. Dopiero teraz wiem że nie koniecznie
autysta musi być spokojny i wyciszony. W przypadku Kubusia jest wręcz odwrotnie
jest bardzo pobudliwy wręcz nadpobudliwy. Lubi dotyk czasami nawet za bardzo,
mógł by przytulać się non-stop i to bez znaczenia z kim.
Natomiast jeśli
chodzi o jego postępy jest coraz lepiej. Potrafi już się przedstawić i
powiedzieć ile ma lat. Z małą pomocą rozpoznaje zwierzęta, kolory i liczy do 5. Powoli, powoli (w
pewnym procencie) zdołamy wyrwać go chorobie.
wtorek, 12 sierpnia 2014
Paluszek i główka to szkolna wymówka
Z aktualności związanych z moją "praca" jako adwokatka złożyłam w styczniu podanie o podwyższenie alimentów ku mojemu zdziwieniu sprawa została wyznaczona na 22 marca, czyli bardzo szybko. Pełna nadziei i determinacji zjawiłam się w sądzie z górą dokumentów. Nie wiem dlaczego ale kolejne rozprawy są dla mnie coraz trudniejsze zamiast coraz łatwiejsze. Czekałam i czekałam a Mirek się nie zjawił. Wszyłam z gmachu sądu wściekła jak osa, jedno było dobre kolejna rozprawa miała się odbyć już 25 maja.
Dwudziestego piątego maja przybyłam do sądu ponownie z jeszcze większym stosem dokumentów, tym razem Mirek się zjawił. Cóż z tego skoro był pijany! Sędzina wyczuła alkohol, wezwała policję po przebadaniu go trzeba było spisać protokół, otrzymał grzywnę i rozprawa nie mogła się zakończyć. Po wyjściu z sądu powiedziałam mu by na następną rozprawę, która miała się odbyć 25 czerwca przyszedł trzeźwy on na to odparł że na kary go stać więc nie mam się wpie****** .
W wyznaczonym dniu zjawiłam się w sądzie, czekałam i czekałam jednak Mirek znowu nie przyszedł. Kiedy weszłam na salę sędzina poinformowała mnie że rano zadzwonił do sądu , i stwierdził że ma złamany palec, ma zwolnienie, przez co nie może stawić sie na rozprawie. Z łzami w oczach przeprosiłam za jego zachowanie. Do końca życie nie zapomnę miny sędziny, w jej oczach było widać współczucie. Kolejny termin rozprawy mam wyznaczony na 25 września dlatego trzymajcie kciuki by tym razem wszystko poszło gładko.
Dwudziestego piątego maja przybyłam do sądu ponownie z jeszcze większym stosem dokumentów, tym razem Mirek się zjawił. Cóż z tego skoro był pijany! Sędzina wyczuła alkohol, wezwała policję po przebadaniu go trzeba było spisać protokół, otrzymał grzywnę i rozprawa nie mogła się zakończyć. Po wyjściu z sądu powiedziałam mu by na następną rozprawę, która miała się odbyć 25 czerwca przyszedł trzeźwy on na to odparł że na kary go stać więc nie mam się wpie****** .
W wyznaczonym dniu zjawiłam się w sądzie, czekałam i czekałam jednak Mirek znowu nie przyszedł. Kiedy weszłam na salę sędzina poinformowała mnie że rano zadzwonił do sądu , i stwierdził że ma złamany palec, ma zwolnienie, przez co nie może stawić sie na rozprawie. Z łzami w oczach przeprosiłam za jego zachowanie. Do końca życie nie zapomnę miny sędziny, w jej oczach było widać współczucie. Kolejny termin rozprawy mam wyznaczony na 25 września dlatego trzymajcie kciuki by tym razem wszystko poszło gładko.
Is Anybody Out There?
Od razu zapowiadam że będę smęcić. W
ostatnim czasie zaglądam na bloga i martwię się czy w ogóle ktoś czyta moje
wypociny? Nikt nie komentuje moich postów dlatego tak rzadko piszę. Dlatego
bardzo proszę jeśli ktoś tu zagląda błagam zostaw swój ślad bym nie straciła
nadziei że nie jestem sama.
Prawdą jest że powoli tracę nadzieję. Jest to spowodowane
skromnymi kontaktami z innymi ludźmi. Wachlarz osób z którymi się spotykam jest
naprawdę niewielki, od wakacji zmniejszył się jeszcze bardziej. Dlatego usilnie
próbuje znaleźć towarzystwo. Staram się znaleźć ją w każdym możliwym
miejscu na placach zabaw i nie tylko. Jednak na naszym placu zabaw jesteśmy
niemile widziani, jak tylko się zbliżamy wszystkie inne mamy albo uciekają,
albo zbijają się w „klitki” do których nie ma jak się wbić. Dlatego proszę Was
odezwijcie się czasem do mnie, wasze komentarze napełniają moje serce nadzieją.
Subskrybuj:
Posty (Atom)