sobota, 18 lutego 2012

Zapomniany dar...

Poród jest bolesny,ale w porównaniu z bólem jaki przeżyłam 24 lipca zeszłego roku to pikuś.
To niesamowite że dzień w którym zmienia się nasze  życie zawsze zaczyna się tak niepozornie. Pamiętam że wstałam tego dnia jak zwykle o 9,zjedliśmy śniadanie i poszłam do łazienki żeby włączyć pralkę. Schyliłam się by podnieść koszulkę z podłogi,nagle poczułam napływające ciepło. W tym czasie Kuba wspiął się na kosz do brudnych rzeczy i bawił się puszczając wodę.Wiedziałam co się dzieje...złapałam go za ubranko tak jak suka niesie swoje szczenięta(oczywiście nie zębami) i postawiłam na podłodze,powolnym krokiem z powodu narastającego bólu zaczęłam iść w stronę pokoju, wyciągnęłam klucz z zamka i upadłam w pokoju z bólu. Zemdlałam a ocknęłam się na dźwięk telefonu na moje szczęście dzwonił M (nie mogłam bym zadzwonić do nikogo bo z powodu braku kasy nie doładowałam konta) doczołgałam się do telefonu i z łzami w oczach zaczęłam krzyczeć by zdzwonił po moją babcię i jej powiedział że leżę na ziemi, nie mogę się ruszać  i potrzebuje pomocy. To była już druga taka sytuacja więc wiedział o co chodzi. Kiedy babcia wpadła do mieszkania wołałam żeby nie patrzyła na mnie tylko by zajęła się Kubą.Potem sytuacja toczyła się bardzo szybko, przyjechała moja mama ( jest pielęgniarką). Pierwsze co się robi z osobami które uległy urazowi kręgosłupa kładzie się je w pozycji krzesełka właśnie takiej jak na obrazku


Mój problem polegał na tym że nie mogłam unieść nóg,powodowało to taki ból że dosłownie darłam się z bólu.(czego nigdy w życiu nie robiłam,nigdy nie krzyczę) Moi bliscy postanowili ze dzwonimy po pogotowie,
Nie zgodziłam się,błagałam mamę by podała mi leki.Uznali że skoro się uparłam przystaną na to.
Moja mama podała mi taką dawkę przeciw bólowych leków że słoń po nich by się podniósł.
Potem wszyscy musieli wyjść ,zebrali Kubę który widząc mnie na podłodze szturchał mnie co powodowało spazmy nie wytrzymałego bólu.Ponieważ nadal nie mogłam wstać,przykryli mnie kocem a ja zasnęłam. Spałam aż do powrotu mojej babci,o godzinie 18 dopiero dałam radę wczołgać się resztką sił do łóżka.
Nigdy nie zapomnę jak się wtedy popłakałam,ale nie z bólu tylko z radości że nie leżę na zimnej podłodze.
Dopiero następnego dnia byłam w stanie wstać i pójść do toalety. Tego dnia dziękowałam Bogu że mogę chodzić.Dziękuję Bogu za to każdego dnia.
Dopiero 3 dnia byłam wstanie częściowo funkcjonować. Po miesiącu po raz pierwszy od tego wypadku podniosłam Kubę i wzięłam go normalnie na  ręce. To też jest dar,kochane nie zapominajcie o tym.
Czemu o tym piszę,i biedulki zamęczam Was moimi postami , bo na spacerku byłam świadkiem jak moja sąsiadka krzyczała na swojego synka:" K*** mam dość noszenia Cię na rękach,masz k**** nogi łaź sam"
Pokiwałam z dezaprobatą głową i poszłam z Kubulkiem własną drogą.
Ludzie często zapominają że ten dar nie jest dany na całe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz